Miesiąc: lipiec 2005

  • Zdrowyzont

    Nieba skłony mnie martwią. Niech się niebo nie kłania. To zawstydza takiego marnego linoskoczka jak ja. Który nie umie przejść przez choryzont. A przecież on nie zdrowieje. Kłaniam Ci się, chmuro. Masz tyle deszczu w sobie – nie płaczesz. Podrapię Cię drapaczem chmur, chmuro. Za uchem. Za puchem. Ja też czasem się chmurzę. Ale rzadko…

  • Zakątek

    Uciekłam na koniec świata. Tam, gdzie idę boso, a ziemia jest ciepła i wilgotna. Tam, gdzie rosa to leśne perfumy. Weszłam na drzewo. Skrzypiąc, witało się ze mną. Chmury jak ryżowy ścieg na niebie. Zadałam drzewu pytanie. Podrapało się gałęzią pod koroną. Czekałam. Drzewo szumiało: hmmm… Cały las rozszumiał się po chwili. Trudna ta nasza…