– Proszę zsunąć spodnie i podnieść bluzkę – powiedział lekarz. Omiotłam wzrokiem jego blisko sześćdziesięcioletnią sylwetkę, uśmiechnęłam się do całej tej sytuacji i zrobiłam, co kazał.
– Musimy wykluczyć inne rzeczy – mówi.
Po chwili zaczyna się mizianie. Ultrasonograf mizia śliski brzuszek – przychodzi mi do głowy.
– Wdech! – rozkaz, panie doktorze.
Ultrasonograf mizia śliski brzuszek
Na krześle doktora widzę kożuszek.
– Wydech!
Nie dyscyplinuję swoich myśli, nie umiem…
– Wdech!
Ultrasonograf mizia śliski brzuszek
Na krześle doktora widzę kożuszek.
Dlaczego tak długo leżę na wdechu
Kara ta sprawką jakiego grzechu?
– Wydech! Nadnercza w porządku… Wdech!
Ultrasonograf mizia śliski brzuszek
Na krześle doktora widzę kożuszek.
Dlaczego tak długo leżę na wdechu
Kara ta sprawką jakiego grzechu?
Wątróbkę mam zdrową i nerki też
O zdrowiu trzustki też doktor wie
Inne wnętrzności też dobre mieć muszę –
Więc jasne, doktorku, niechże się uduszę!
– Wydech!
Doktor mizia długo i dokładnie, wyklucza i szuka przyczyn, aż wreszcie mogę się powycierać, ubrać i wziąć z jego ręki wynik. I gdy go odbieram…
nagle wstydzę się tak głupich i błahych myśli o mizianiu brzuszka. Czuję że doktor to drogocenny, usłużny cyborg – przedłużeniem jego ręki jest głowica ultrasonografu, dzięki której rozpoznaje zagrożenie życia, rozpoznaje życie, płeć życia, lżejsze i groźne choroby. Przechodzą mnie ciarki. Dziękuję i w zamyśleniu wychodzę.