Jadę autobusem, oślepiona przez noc. Plamy latarni odbijają się w szybie, wieczór rozmazał się na kawałki. Kropla szpitala dla ciebie. Porcja deszczu w parku dla kogoś innego. Jakiś ścinek chmury dla mnie. Ściągam kolczyki, luzuję szalik. Myśli wysiadają na najbliższym przystanku.
Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Strzelając do puszek, zagubiona niczym statek
Jesli straciłam głowę to przez kochanie cię, i jeszcze gorzej –
Bo ty przyszedłeś pogwizdując.