Ktoś więcej

Najtrudniej jest przeczuwać. Mieć przeczucie graniczące z pewnością, łagodzone nadzieją. Beznadziejną. Oksymoron… Życie to oksymoron. Wieczorem wiedziałam, przeczuwałam. Każdy wiedział, kto mógł się jeszcze spotkać z M. Ci, którzy nie zdążyli, mogli spać spokojnie. Ci, którzy zdążyli ucałować, przytulić, pożegnać się – wiedzieli.

– Pa. Do zobaczenia – jak trudno o te słowa, gdy wiesz, że kłamiesz. I modlisz się, by nie zauważył, że płaczesz.

Nie ma we mnie zgody. Codziennie na nowo nie ma we mnie zgody. Może kiedyś przyjdzie – ale próżno będzie się kręcić wokół mnie. Nigdy jej nie dopuszczę. Nie stać mnie na to. Po prostu chciałabym, żeby było inaczej i nigdy nie będzie we mnie zgody na to, jak się stało.

Mój wujek był kimś więcej. Czy są tacy jeszcze? Tacy, którzy są bardziej, są więcej. Sami o tym nie wiedzą, ale są tak dobrzy, że przywracają wiarę. Znałam go 30 lat, podziwiałam odkąd miałam świadomość, a i wcześniej czułam, że jest kimś więcej.

Najtrudniej było odejść, wyjść, uściskać. Z tym przeczuciem, graniczącym z pewnością, że to ostatni raz.

Nigdy nie żegnałam się z człowiekiem.

Cały wieczór walczyłam z przeczuciem, nadzieją – już nawet nie wiem, z czym bardziej.  Czytałam, w książce, którą mi podarował, ten wiersz:

Tej nocy
Śmierć przeszła przez pokój
środkiem snu
z palcami na ustach

zerwała człowieka jak owoc
i włożyła Bogu do kieszeni

na zawsze

I nie chciałam spać, bo przeczuwałam. I rano już go nie było. Po prostu już go nie było.

Jego miękki głos, uśmiech, ciepło i dobro. Kamyki w szufladach, serniki, nalewki. Jego uczniowie, woda, ziemia i powietrze, których był naukowcem. Jego wiedza, serdeczność. Pokazał mi góry i pomógł w fizyce. Powiedział milion dowcipów i dwa miliony dobrych słów. Wróciły do niego z ust tej masy ludzi, która kładła bukiety. Był kimś więcej i wszyscy to wiedzieli. Strasznie go kocham, nadal.

30 grudnia 2012 r.


Opublikowano

w

przez

Tagi: