skasuj boga

skasuj Boga

***
Mam dość.
Szczęście? nieszczęście innych.
Nie dziękuję,
nie biorę…
tego na siebie.

Słuchać,
patrzeć w oczy zbyt głęboko,
uśmiechać się –
nie warto.
Skończyła się wiara w dobro i płakanie cudzym bólem.
Mówisz: „Nie jestem winny dlatego, że chcę być szczęśliwy”.
Mówię to samo, przeliteruj sobie…
Przeliteruj sobie…

Wysiadam z tego autobusu i idę swoją drogą miękką i pachnącą.
A autobus niech jedzie dalej beze mnie. Może nawet roztrzaskać się o drzewo w drobny mak.
Nie obchodzi mnie to.
Za dużo mnie rzeczy obchodziło.
„Za długo brama mej duszy stała dla wszystkich otworem”, jak pisała Dickinson.
Schowam dla niektórych ten dobry kawałek siebie.
Zawinę w szeleszczący papier w drobne kwiatki i oplotę białą wstążką.
Położę tam, gdzie położyłam Jesień.
Ktoś znajdzie. Kiedyś.

Ale autobus mi tego nie rozjedzie.
Ani człowiek nie rozdepcze.
Skasowałam.


Opublikowano

w

przez

Tagi: