Szósta rano

Ciemno. I tyle śniegu. Wielkie żółte kule lamp… wiszą nad ulicami. Ktoś tam na dole wychodzi z domu. Śnieg szaleje na wietrze, zaprószając jego twarz, a po chwili jego ślady… Stoję przy oknie, mój oddech widać na szybie. Po drugiej stronie szyby widać oddech zimy, chore sznyty lodu.

Dotykam palcem szyby i zapisuję Twoje imię.


Opublikowano

w

przez

Tagi: