Świece zapala się w cudowne wieczory. Kiedy jest pasja. Żar. Ciepło.
Świece przyciągają oko, fascynują, płomyk baraszkuje jak szelma.
Ale są takie dni jak ten. Kiedy wpatrujesz się w płomień i chcesz, żeby jego czerwony język zlizał łzy z twojej twarzy.
Mogę tak patrzeć w ten płomień godzinę i rozmyślać.
Świeca odbija się w moich okularach, aż po chwili zamieniam się z nią miejscami.
Czuję ciepło i płonę spokojnie.
Raptem zaczynam znikać.
Może ktoś chce mnie zdmuchnąć.
Może się wypalam.