Nigdy go nie wyrzuciłam, choć pomięty i kruchy. Zawsze po podróży – w jedną albo drugą stronę – chowałam go, razem z poprzednimi. Czasem na biletach zapisywałam, kogo spotkałam.
To już osiem lat.
Podróż nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do celu. W rzeczywistości zaczyna się dużo
wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy – przeczytałam u Kapuścińskiego przez przypadek. Przeznaczenie? Wyjeżdżać i wracać. Wracać i wyjeżdżać. Bezustannie. Nigdy nie czuć, że JESTEM TU. Zawsze być gdzie indziej. „Wystukaj po torach do mnie list, wtedy naprawdę nie wyjedziesz cała”… – nie martw się, cała nigdy nie wyjeżdżam:) Choć piszę sms: „Jestem już cała na miejscu”.
Ale nigdy nie jestem CAŁA. I nigdy nie jestem NA MIEJSCU.
***
Bilet żyje najwięcej osiem godzin, ale podróż nie kończy się nigdy :)