Blog

się posypał. Nie mam kiedy się nim zająć. Referaty gonią warsztaty, a warsztaty pracę. Praca zajęcia, a zajęcia studentów.

W tym wszystkim dzieje się świat. Przez chwilę go nie było. Dziwne, bo nadal pracowałam, biegałam, wstawałam rano i kładłam się wieczorem. A czasem kładłam się rano, żeby wieczorem wypuścić się w noc. Ale świata przez chwilę nie było.

Teraz, kiedy notki zniknęły z bloga, będę musiała wstawiać je po kolei i niektóre będą wolnym wepchnięciem noża w mięso.

Składam się z mięsa.

To wszystko nie miało nic wspólnego z mięsem. Było duchem. Miało ciężar zero. Bo było zmysłem. Krążeniem krwi.

Świat zaczął się w pokoju pełnym książek. Tak mógł wyglądać wielki wybuch. Potem był szalony taniec energii. A potem świat się zapadł głęboko. I go nie było tak, jak zniknął z tego bloga. Jeśli ktoś trzymałby wtedy w ręce mapę wszechświata, nie byłoby naszej galaktyki. Mapa w tym miejscu byłaby wytarta, zmęczona i pomięta.

Potem świat wrócił, ale miał już inny porządek. Pokój z książkami został w wyobraźni, jak gdyby nie istniał naprawdę. Pociągi przestały kursować, przestali warzyć piwo. Krew się uspokoiła. Puls jest słaby i kontrolowany. Kontrolowanie, zastrzeżenia do wszystkiego, ważenie, ośli upór – to od zawsze moje specjalności.

Puls nigdy nie ustanie.


Opublikowano

w

przez

Tagi: