DZIEŃ DRUGI:)

Ranek przyniósł wściekłość na wszystko co się rusza i ma 'mgr’ przed nazwiskiem. Ale oszczędzę opisu wspaniałomyślności grona pedegogicznego w mojej szkole.
A potem się uśmiałam. Jednym z tematów wypracowania był cytat o… wolności!!! Pisałam już o tym na filozofię, więc pióro było lekkie (jednorazówka;).
Gramatyka fe, listening fe. Readning był o odkryciu Australii, czyli powiedzmy średnio wciągający. Komisja nieprzychylna. Atmosfera wroga. Ludzie obcy. Miałam na stoliku kwiatuszka w probówce i drewnianego słonika. Miałam ściągę, której obecność wydała mi się śmieszna, bo totalnie się nie nadawała. Miałam podły humor. Miałam na sobie oczy belfrów lustrujących paczkę higienicznych chusteczek. I miałam pod spódnicą czerwone majteczki. Na szczęście.
Dosadną ściągę stanowił T. i Piętaszek, którzy czuwali w damskiej ubikacji, zamknięci w kabinach, z książkami na kolanach. Hasło: „HOP HOP!” Odzew: „TUTAJ!” żeby do dobrej kabiny trafić. Pomysłowość uczniowska nie zna granic.
Matury nie zapomnę nigdy.
Ten tydzień upłynie pod godłem historii.
A jak już będzie po wszystkim, to zrobię wszystko to, na co brakowało czasu. Wykorzystam te wakacje… Oj tak.

A ten cytat z matury brzmiał: „Rodzimy się wolni, ale później wszędzie nosimy kajdany”. (Moje nieudolne tłumaczenie).


Opublikowano

w

przez

Tagi: