DZIEŃ PIERWSZY:)

Nie było stresu jako tako, choć jego odrobinka zawsze musi być, bo to mobilizuje.
SMS od mojego brata:
„POWODZENIA!!! Nie splam mojego wizerunku! Daj wszystkim bobu! Pokaż im! Dokop bucom! Bądźjak Małysz i Tajner! …A o co chodzi?…”
:)))
Przed salą egzaminiacyjną doznałam dziwnej jedności z tymi wszystkimi wielkimi ze strachu oczami. W powietrzu wisiało ogólne, wzajamne zrozumienie.
Tematy były trudne i wszystkich zaskoczyły. Pierwszy o koncepcji Boga (z pięknym cytatem Tischnera), drugi o wartościach i ideach w twórczośći pisarzy nagrodzonych Noblem, trzeci o funkcji literatury antycznej w późniejszych dziełach.
Taką regułkę napisałam:
„Wybieram temat nr 2”. Bo kim jestem, żeby pisać o Bogu? A starożytność przemielona przez współczesność to temat, który polegałby na opisaniu szlachetnego ściągania z Grecji i Rzymu.
Heh…
Pisałam o Szymborskiej (z zachwytem i przyjemnością:), o Miłoszu (powinno się o nim pisać na stojąco), opornie o Sienkiewiczu (nie przepadam, choć nikt tak jak on nie umiał charakteryzować tak przejrzyście bohaterów), o Beckettcie (bardzo lubię, zwariowany był).
Nie wiem czy dobrze, bo pokusiłam się na własne oceny i szczerość.
Z tzw. pewniaków nie sprawdził się żaden. Miało być poświęcnie, bo rok wolontariatu, miał być człowiek wobec zagrożenia, bo wydarzenia wrześniowe. Jadną z propozycji w prognozach było: „Osama ben Laden – romantyk czy pozytywista?”
:)))
Jutro angielski…
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA TRZYMANIE:))))))
Jesteście kochani!:)


Opublikowano

w

przez

Tagi: