Jesienią

Dla tych, którzy znajdują kasztany

Dawno, dawno temu… Hm, a może to nie było tak dawno? Ale na pewno było to za górami, za lasami… Hm, też nie. No dobrze.
Całkiem niedawno, za kilkoma drzewami, na zwykłej ulicy, żyły sobie małe, okrągłe, błyszczące… kasztany. Było ich bardzo, bardzo dużo, ledwo mieściły się na tym niewielkim fragmencie ziemi, na którym żyły z pokolenia na pokolenie. Rodziły się na drzewach i gdy przyszedł ich moment, zeskakiwały z gałęzi na ziemię, ubrane w zielony pancerzyk – żeby nic im się nie stało przy upadku z wysokości kilku metrów. Pewnego dnia, z jednego z kasztanowców spadła mała, zielona, kolczasta kulka. Szybko pozbyła się pancerza i razem ze swoimi bliskimi zamieszkała na miękkiej ziemi nieopodal. W podobnym czasie, kilka drzew dalej, spadł duży kasztan. Gdy wylądował na ziemi, zauważył, że tuż obok leży jego zielony pancerz, pęknięty na pół. Przyjrzał mu się i pomyślał, że jednak wolałby go mieć na sobie. I założył zieloną skorupę jak zbroję.

Wszystkie kasztany bardzo lubiły swojego nowego brata. Ale mówiły o nim Pancerzyk, bo nigdy nie chciał się otworzyć, zawsze skrywał się pod swoją zieloną zbroją. I tak żyła sobie Kulka i Pancerzyk, i mnóstwo innych kasztanów. Wstawały rano, gdy niebo jaśniało i grzały sobie w słońcu rosę na herbatę. Spędzały dzień wylegując się w jesiennym cieple, a wieczorami siadały całymi rodzinami przy dużym kamieniu i szeleściły złotymi liśćmi. Do snu ścieliły sobie ściółkę i przykrywały się pachnącym wiatrem. W nocy śniły o wielkich przygodach, ale czasem miewały senne koszmary… Kasztany bały się ludzi. Wiedziały o tym, że ludzie czasem niszczą ich świat zabierając je na własny użytek. Często więc musiały chować się przed ich wzrokiem…

Pewnego dnia Pancerzyk jakoś nie mógł znaleźć sobie miejsca, więc wziął swoje ulubione źdźbło trawy i poszedł na spacer. Dotarł do ładnego miejsca nad wielką kałużą, znalazł wygodny kamyk i usiadł przy nim. Nastroił źdźbło trawy i zaczął na nim grać. W tym samym czasie Kulka spacerowała po okolicy ciesząc się jesienią. Nagle zauważyła Pancerzyka siedzącego nad kałużą. Nie wiedziała, czy do niego podejść – tym kasztanem zachwycały się wszystkie kasztanki, ale żadna go dobrze nie znała. Nigdy nie pozbywał się przecież
swojego pancerzyka, którym w każdej chwili mógł ukłuć. Kulka przemogła się jednak i podeszła bliżej. Usiadła obok niego zasłuchana w jego grę. Kiedy skończył, popatrzył na nią, a jej spodobało się to jesienne spojrzenie.

– Nie lubię ludzi, dlatego czasem sam sobie tutaj siedzę – powiedział Pancerzyk.

– Ciekawe, co oni z nami robią? – zapytała niespokojnie Kulka.

– Hm… – zamyślił się Pancerzyk. – Słyszałem, że wbijają nam patyczki i zapałki, i łączą z innymi, żebyśmy bardziej przypominali ich ludzkie sylwetki.

– Tortury… – szepnęła Kulka.

– Ale niektórzy podobno nie są tacy straszni i chowają nas pod poduszki, bo sprawiamy, że lepiej się czują i są zdrowsi.

Kulka pomyślała, że takim kasztanem mogłaby być. Żeby ktoś ją kiedyś znalazł, schował do kieszeni, żeby mogła mu przynosić szczęście i spać przy jego poduszce. Z rozmyślań wyrwał ją Pancerzyk, który okazał się bardzo gadatliwym kasztanem i na dodatek wcale nie takim zamkniętym jak wszystkim się wydawało. Gdy Kulka i Pancerzyk rozmawiali sobie wesoło, przyszedł Deszcz. Zupełnie nie zważając na to, że nie mają gdzie się schować, spadł na nich nieoczekiwanie i przemoczył do cna. Jednak tym dwóm kasztanom wcale to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, spodobało im się to szaleństwo. Pancerzyk ściągnął swój mokry pancerz i odłożył go na bok. W tym wszystkim Kulka nie mogła oderwać od niego oczu, on także przyglądał jej się inaczej.

– O, nie wiedziałem, że masz znamię w kształcie serduszka – powiedział i przyszła mu do głowy niesforna myśl, że może to jakiś znak?

– Słabo się znamy – odpowiedziała mu Kulka i całym swoim kasztanowym sercem poczuła, że warto te zaległości nadrobić.

Późnym już wieczorem, gdy Kulka i Pancerzyk radośnie spędzali ten niezwyczajny czas, a niebo pociemniało, obok nich stanęło dwoje ludzi. Kulka i Pancerzyk, pełni przerażenia zamarli w bezruchu, a ich kasztanowe bicie serc usłyszała cały ulica, wszystkie drzewa i księżyc na niebie.

– Ale się pochowały! – powiedział człowiek i schylił się do ziemi. Spojrzał prosto w oczy Pancerzykowi i wziął go do ręki. Pancerzyk próbował ze wszystkich sił wyślizgnąć się z tej ludzkiej dłoni, ale nie potrafił. Kulka została na ziemi… Wszystkimi swoimi siłami poruszyła się w trawie tak, aby człowiek zauważył i ją.

– O, jest i drugi kasztan! – powiedział człowiek i wyciągnął po nią rękę…

***

I tu kończy się nasza wiedza o kasztanach. Dalsze losy tej historii zna tylko dwójka ludzi, którzy znaleźli pewnego wieczoru te dwa wyjątkowe kasztany… I zauważyli, że jeden z kasztanów ma znak w kształcie serduszka.

A może to… znak?


Opublikowano

w

przez

Tagi: