Wózek

Odwiedziłam Cz. Tym razem usiadł na wózku. Woziłam go po szpitalnym korytarzu wzdłuż zimowych okien, smutnych oczu. Wózek. Już kiedyś nim jeździliśmy… jako maleńkie, bezradne dzieci.

Mam tylko jedną bliznę na ciele. Ma 15 centrymetrów, które bolały jak jasna cholera. Cz. tylko na chwilę zostawił nas same. Potem na rękach zaniósł mnie do domu. Cz. jadł czeremchę, sadził drzewa na osiedlu i uczył nas grać w siatkówkę. Łowił ryby, zbierał muszle i przynosił wiaderka owoców. We Włoszech swatał mnie z Giuseppe i kazał jeść kalmary. O tym myślę przed snem, gdy modlę się o jego zdrowie.

Boję się zasnąć, noc jest duszna, we śnie widziałam wczoraj szpital, pod którym wózki inwalidzkie stały jak przy supermarkecie, a po parkingu fruwały puste kolorowe szlafroki.

Zdrowia. Zdrowia. Zdrowia… Po tysiąckroć zdrowia.


Opublikowano

w

przez

Tagi: